English info

(Od)Kup Pan Amerykę, proszę…

Autor: Michał Bieńkowski

Data: 12 października 2010

Inwestorzy są coraz bardziej narażeni na ryzyko niewypłacalności rządów nawet największych gospodarek na świecie. Biorąc pod uwagę starzejące się społeczeństwa i brak możliwości zagwarantowania większych przychodów z podatków, to tylko kwestia czasu.

Tak według analityków z  Morgan Stanley rysuje się przyszłość rynków finansowych. W raporcie opublikowanym na  stronie banku nikt precyzyjnie nie wskazuje na konkretne kraje, których ta wiadomość dotyczy. Nie trzeba jednak daleko szukać przykładów potencjalnych problemów.

Pierwszym i najbliższym regionem, któremu należy się przyjrzeć jest sama Europa. Generacja baby-boomers, czyli obecnych sześćdziesięcioparolatków  wchodzących w wiek emerytalny stanowi potężne obciążenie fiskalne dla budżetów gospodarek krajów należących do Unii Europejskiej. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że wiek emerytalny na przykład w pogrążonej w długach Grecji to 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. We Francji to już tylko 60 lat.  Z tego właśnie powodu wiele rządów chce jak najszybciej podnosić wiek emerytalny. Reforma systemów emerytalnych jest nieunikniona w starzejącej się Europie. W międzyczasie agencje ratingowe, przerażone swoją wcześniejszą nieudolnością, obniżają oceny zdolności kredytowej krajów UE. W ten sposób na przykład Irlandia została w sierpniu pozbawiona wcześniejszej wiarygodności, co doprowadziło do wzrostu kosztu finansowania długu tego kraju. (Wykres 1)

 

oprocentowanie 10-letnich obligacji irlandzkich

Wykres 1. Oprocentowanie 10-letnich obligacji irlandzkich.

 

Podobne problemy mają Stany Zjednoczone. Zadłużone i powoli spłacające kredyty społeczeństwo nie jest w stanie podtrzymywać przedkryzysowego poziomu konsumpcji. Przychody z podatków nie rosną, bezrobocie pozostaje na wysokim poziomie (Wykres 2), a wydatki państwa napędzane reformą służby zdrowia i prowadzonymi wojnami ciągle się powiększają.

 

bezrobocie w USA w ujęciu procentowym

Wykres 2. Bezrobocie w USA w ujęciu procentowym.

 

Na szczęście dla administracji Obamy na razie inwestorzy wręcz walczą o możliwość kupienia ciągle postrzeganych jako bezpieczne rządowych papierów, godząc się na marne oprocentowanie za oddawane państwu pieniądze. Dodatkowo taniemu pożyczaniu sprzyjają niska stopa referencyjna Fedu i niepewna sytuacja na giełdach związana z wątłym ożywieniem gospodarczym w Stanach.

Długoterminowe konsekwencje opisanych czynników są dosyć pesymistyczne i miejmy nadzieję, że pozostaną na zawsze czystą teorią. Otóż okazuje się, że rządy zaczynają powoli mieć sprzeczne interesy z pożyczkodawcami, z których większość często stanowią podmioty zagraniczne oraz fundusze emerytalne. Zaczyna pojawiać się pokusa obciążenia inwestorów problemami z długiem i doprowadzenia do jego restrukturyzacji, czyli najczęściej do umorzenia części zobowiązań, lub nawet ogłoszenia niewypłacalności, jak to już nieraz miało miejsce w przeszłości. Jeśli postąpią w ten sposób kraje peryferyjne dla światowej gospodarki, takie jak np. Grecja,  to nie będzie większych problemów.  Jednak co stałoby się ze światową  gospodarką, gdyby na taki pomysł wpadły Stany Zjednoczone?


loading
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcejRozumiem