Data: 10 października 2012
Od połowy sierpnia krajowe media rozpisują się na temat „polskiej piramidy Madoffa". Tymczasem nawet teraz nie jest jeszcze pewne czy firma Marcina P. faktycznie była piramidą finansową. Ostatnie artykuły na ten temat wprowadziły dużo zamieszania, a w tym całym medialnym bałaganie przeciętny Polak może się zgubić i przestać zupełnie odróżniać banki od parabanków czy SKOKów. Może również mylnie wyjść z założenia, że każdy parabank musi być automatycznie piramidą finansową oraz dać się ponieść ogólnej fali krytyki parabanków i opowiedzieć się za likwidacją tych instytucji.
Krótka historia Amber Gold
Wszystko zaczęło się 27 stycznia 2009 roku. Wtedy 24-letni przedsiębiorca Marcin P. powołał do życia Grupę Inwestycyjną Ex Sp. z o.o., która niedługo później została przemianowana na Amber Gold. Oficjalny model biznesowy był bardzo prosty - klienci mieli inwestować w pewne surowce, takie jak złoto, srebro czy platyna, wykupując lokaty. W tym celu firma Marcina P. podawała się za pierwszy tzw. dom składowy zajmujący się składowaniem metali szlachetnych. Oferowała klientom lokaty w złoto, srebro oraz platynę - jednak swojego produktu nie nazywała lokatą, a umowy były zawierane jako tzw. „umowy składu". Mało znanym elementem biznesu było nie tyko przyjmowanie środków pieniężnych, ale również udzielanie kredytów. Fakt, że firma przyjmuje oraz pożycza pieniądze zaniepokoił KNF - gdyż profil spółki zaczynał niebezpiecznie przypominać sposób działania banków (patrz Tabela 1).
Czym tak naprawdę był w takim razie Amber Gold?
Zgodnie z prawem w Polsce, tylko bank posiadający licencję KNF może przyjmować środki pieniężne od klientów w postaci depozytów oraz lokat i inwestować te pieniądze w postaci udzielanych kredytów i pożyczek ludziom, którzy potrzebują finansowania. Przyjmowanie środków pieniężnych i obarczanie ich ryzykiem jest zakazane, a spółka, która mimo to zajmuje się taką działalnością, pojawia sie na czarnej liście firm, przed którymi ostrzega KNF (patrz Tabela 2). Taka firma jest wówczas tzw. parabankiem.
Czym według prawa są parabanki?
Według KNF, parabankami są wszelkie instytucje finansowe, które gromadzą depozyty oraz prowadzą działalność w oparciu o środki uzyskane od klientów bez stosownego zezwolenia na prowadzenie działalności bankowej.
Cechy charakterystyczne:
Działalność parabanków nie podlega nadzorowi. Parabanki nie muszą więc spełniać wymogów kapitałowych i ostrożnościowych, nie muszą mieć określonej formy prawnej oraz nie są zobowiązane do ochrony tajemnicy bankowej. Depozyty w parabankach nie są objęte gwarancją Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który swoimi gwarancjami obejmuje wyłącznie lokaty bankowe.
Należy tutaj zaznaczyć bardzo ważną rzecz - parabankami w wąskim tej definicji znaczeniu nie są firmy pożyczkowe, które nie gromadzą depozytów i nie działają w oparciu o środki uzyskane od klientów (pracują w oparciu o środki własne - takim przykładem jest np. Provident).
Parabank nie musi byc piramidą finansową!
Jednym z największych nieporozumień całego zamieszania związanego z Amber Gold jest dominująca teza, że każdy parabank musi być piramidą finansową. W rzeczywistości nie musi tak być. Jak to możliwe? Jeżeli parabank ma bardzo wysokie oprocentowanie lokat (jak np. Amber Gold na poziomie 10-15% w skali roku), ale jednocześnie sprzedaje kredyty o jeszcze wyższym oprocentowaniu (w przypadku Amber Gold ok. 45-50% rocznie) wówczas model biznesowy parabanku umożliwia nie tylko spłatę zobowiązań z tytułu lokat, ale również wypracowanie zysku (w przypadku Amber Gold różnica w oprocentowaniu wynosiłaby ok. 35-40%, byłaby to marża, na której zarabiałaby instytucja). Oznacza to, że osoby, które włożyły swoje pieniądze na lokaty w tej firmie, otrzymają swój kapitał oraz wypracowany zysk, a jego źródłem będą przychody firmy z tytułu udzielonych pożyczek.
W przypadku piramidy finansowej schemat jest nieco inny. Firma również obiecuje wysokie oprocentowanie lokat i też jest w stanie spłacać swoje zobowiązania, jednak pieniądze, które dostają klienci nie pochodzą z wypracowanych przychodów z tytułu działalności inwestycyjnej spółki, ale z wkładów kolejnych klientów, którzy weszli do biznesu. Wszystko działa dobrze tak długo, jak długo pojawiają się nowi klienci - jednak w momencie gdy na rynku dochodzi do załamania (tak jak w przypadku obecnego kryzysu finansowego), ludzie zaczynają wycofywać swoje pieniądze z piramidy, a nowych klientów zaczyna brakować. Szybko okazuje się więc, że nie ma wystarczająco dużo pieniędzy dla wszystkich, zaś większość środków była przejadana przez właścicieli piramidy (tak było w przypadku osławionej piramidy Madoffa).
Czy SKOKi to również parabanki?
Nie. Spółdzielcza kasa oszczędnościowo-kredytowa (SKOK) to instytucja spółdzielcza zaliczana do szerokiej kategorii instytucji finansowych. Prawdą jest, że nie są one bankami - dzięki takiemu sformułowaniu prawnemu nie podlegają kontroli przez te same instytucje, które kontrolują banki. Jednocześnie, w odróżnieniu od wielu innych instytucji parabankowych, SKOK-i działają w oparciu o stworzone dla nich regulacje prawne. Ich podstawą funkcjonowania jest ustawa o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych z dnia 14 grudnia 1995 roku. Są to spółdzielnie, a więc stosuje się do nich przepisy ustawy Prawo spółdzielcze, a ich celem jest gromadzenie środków pieniężnych wyłącznie swoich członków, udzielanie im pożyczek i kredytów, przeprowadzanie na ich zlecenie rozliczeń finansowych oraz pośredniczenie przy zawieraniu umów ubezpieczenia. Należy zauważyć, że w ustawie wyraźnie jest powiedziane, że SKOK-i prowadzą działalność niezarobkową (non-profit), i sprowadza się ona przede wszystkim do umożliwienia dostępu do tańszych pożyczek i kredytów osobom, które ze względu na niezbyt wysokie dochody nie mogą takich uzyskać w bankach.
Klienci Amber Gold na każdej złotówce mogli stracić do 70 groszy
O ile nie każdy parabank musi być piramidą finansową, o tyle w przypadku Amber Gold niestety najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia ze zwykłym oszustwem (jednak na ostateczne stwierdzenie, czy była to piramida musimy poczekać na ustalenia prokuratury). Gdyby firma faktycznie inwestowała swoje środki tylko w metale i kruszce, najprawdopodobniej służby zabezpieczyłyby większe zasoby złota będące w posiadaniu Marcina P. Tymczasem wiemy, że firma inwestowała w inne firmy (m.in. w upadłe linie lotnicze OLT oraz w nieruchomości). Jeżeli te pieniądze nie były lokowane tam, gdzie powinny były być lokowane (czyli we wspomniane kruszce oraz metale szlachetne), wówczas mamy do czynienia ze zwyczajnym wyłudzeniem pieniędzy oraz oszustwem. Jeżeli doniesienia mediów dot. zabezpieczonego majątku Marcina P. są prawidłowe, przeciętnie klient Amber Gold może odzyskać z każdej zainwestowanej złotówki tylko 30-40 groszy (wyliczenia oraz zebrane dane w Tabeli 3).
Obecna debata - czy należy wyeliminować parabanki?
Nie. Obecnie „na fali" są populistyczne głosy, które sugerują zwiększenie kontroli w sektorze parabanków czy nawet ich likwidację. Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów, zauważa, że niewielkie pożyczki, tzw. chwilówki, są dla wielu jedyną szansą terminowego regulowania bieżących rachunków. Likwidacja parabanków i zaostrzenie przepisów będzie mieć dwa negatywne skutki. Po pierwsze, może to negatywnie wpłynąć na sytuację wielu konsumentów, którzy pożyczając krótkoterminowo niewielkie kwoty pieniędzy, łatają w ten sposób dziury w domowym budżecie. Po drugie, zwiększy się czarny rynek kredytowy tzw. lichwy. Parabanki nie są znaczącym graczem na polskim rynku kredytowym - według różnych szacunków udzielają mniej niż 5% wszystkich kredytów. Bardzo ciekawą kwestią jest ustalenie "winy" zamieszania związanego z Amber Gold. W celu odpowiedzi na to pytanie portal Onet.pl przeprowadził ankietę internetową. Na pytanie, czy klienci Amber Gold sami są winni swojej sytuacji 55% respondentów odpowiedziało, że sami są sobie winni. Tylko 7% uważa, że Amber Gold jest winny oszustwa i manipulacji, zaś 11% ankietowanych uznało obecną sytuację za winę państwa. Reszta twierdzi, że zawinili zarówno klienci, jak i państwo (ankieta przeprowadzona na ok 40 000 internautów).
Jeżeli nie likwidacja, to jak rozwiązać kwestię parabanków?
Należy zastanowić się, jak sprawić aby przeciętny Polak był bardziej świadom ryzyka, które ponosi oraz rozumiał różnicę między parabankiem oraz bankiem. Możliwym działaniem byłoby wprowadzenie obowiązkowych reklam informacyjnych o zaistniałym ryzyku. Tak jak na paczkach papierosów są obowiązkowe białe pola z informacją o potencjalnym szkodliwym skutku palenia dla zdrowia, tak informacje o możliwym utraceniu wszystkich środków ulokowanych w parabankach również powinny być obowiązkowe. Wówczas taki przyszły Amber Gold 2.0, wydający 20 mln rocznie na reklamę, musiałby każdorazowo informować swoich klientów o ryzyku standardową formułą typu: „pieniądze powierzone Amber Gold 2.0 nie są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Wpłacone środki mogą więc ulec całkowitej stracie.", czy podobną.
Wprawdzie lista podmiotów podlegających nadzorowi bankowemu, podobnie jak lista parabanków znajdujących się pod obserwacją KNF, jest dostępna na stronie internetowej Komisji, jednak mało kto przed wpłatą pieniędzy na konto w instytucji finansowej wcześniej sprawdza ją pod względem spełnienia formalnych wymogów i wypłacalności - tak było przynajmniej dotychczas. Być może po aferze Amber Gold się to zmieni, zaś przydatną lekturą dla uważnego inwestora może być opublikowany na stronie KNF poradnik pt. „Piramidy i oszustwa na rynku finansowym", w którym w przystępny sposób zostało wyjaśnione, jak można ustrzec się przed utratą zainwestowanych pieniędzy (http://www.knf.gov.pl/Images/Piramidy_i_oszustwa_16_12_2011_tcm75-28815.pdf).
Co jeżeli klient mimo wiedzy o tym, czym się różnią banki od parabanków (bo w szkole był tego nauczony) oraz mimo reklam ostrzegających zainwestuje w nie oszczędności swojego życia?
Jest to jego wolny wybór oraz jego ryzyko.
Autor jest Ekonomistą Forum Obywatelskiego Rozwoju oraz Konsultantem Banku Światowego.
*Powyższy tekst przedstawia tylko pogląd autora.