Data: 5 maja 2011
„Statystyki (jeśli im wierzyć, rzecz jasna) są przytłaczające. Ludzi na świecie, którzy kopią sobie spożywczy grób (szacunki z 2006 r. mówią nawet o miliardzie osób z nadwagą), jest obecnie więcej niż tych, którzy nie mają wystarczająco dużo jedzenia, by przeżyć (na niedożywienie cierpi 800 mln ludzi). Liczba otyłych dzieci i dorosłych w wielu krajach - w tym w USA, Kanadzie i Europie Zachodniej wzrosła trzy- lub czterokrotnie w ciągu ostatnich 30 lat. Odsetek ten zwiększa się również szybko w Azji, Ameryce Południowej, a nawet w Afryce.” (Focus, Michael Halon „Kilogramy zakaźne”, marzec 2011)
To rzeczywiście ciekawe obserwacje, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ten trend może się wkrótce odwrócić. Możliwe, że już wkrótce liczba ludzi niedożywionych przegoni liczbę otyłych. Wszystko zaczęło się w zeszłym roku suszami w Rosji, a później w Argentynie, ulewnymi deszczami zmywającymi uprawy z powierzchni ziemi w Australii i Kanadzie. W samym Sasketchwanie (prowincja Kanady) ulewy trwały na tyle długo, że farmerzy nie mogli obsiać pszenicą 10 mln akrów pól uprawnych. Ceny pszenicy notowanej na Chicago Bard of Trade wzrosły o 74% w ciągu ostatniego roku. Ceny kukurydzy wzrosły w tym samy czasie o 87%. Do już istniejących problemów z uprawami dodać należy obawy przed nadchodzącą suszą w Chinach, które są największym producentem pszenicy na świecie. Jak podaje Minister Rolnictwa Han Changfu, osiem chińskich prowincji odpowiadających za 42% krajowej produkcji tego ziarna zostało dotknięte suszami. Do małej podaży zbóż na rynkach dodaje się jeszcze nadmiar pieniądza spowodowany dodrukowywaniem pieniędzy prze Fed (quantitative easing) oraz inwestorów poszukujących wysokich stóp zwrotu przy niskich stopach procentowych. Więcej nie potrzeba do wywołania efektu owczego pędu i dalszego wzrostu cen. Jak twierdzi Jason Lejonvarn, strateg surowcowy Hermes Fund Managers z Londynu, w roku 2012 trzeba by dwóch perfekcyjnych zbiorów zbóż, aby odbudować ich zapasy do akceptowalnego poziomu. Już wiemy, że będą one dalekie od perfekcyjnych.
Od czerwca 2010 roku rosnące ceny zbóż zepchnęły kolejne 44 miliony ludzi na świecie do kategorii ekstremalnie biednych. Teraz jest nas na planecie 7 mld, a do 2050 ma być 10 mld (Wykres 1), według prognoz ONZ. Co więcej, najbiedniejsze kraje płacą za żywność najwięcej przy rocznym wzroście cen o 20% w porównaniu z 1,5% w USA. Rosnące ceny pożywienia szybciej przełożą się na inflacje w krajach, gdzie wzrost gospodarczy jest silny a bezrobocie niskie. To dlatego, że w tych krajach pracujący szybciej dostaną podwyżki, a podwyżki płac szybko odzwierciedlane są przez wyższą inflację. Dobrym przykładem są tutaj Chiny ze wzrostem cen żywności o 10.3% rok do roku i inflacją bliską 5%. W odpowiedzi na publikację tych danych premier Chin Wen Jiabao ogłosił, że w tym roku Pekin przeznaczy 12,9 mld juanów na wspomaganie produkcji rolnej i walkę z efektami suszy. Bank Światowy natomiast zarekomendował tworzenie „regionalnych rezerw żywnościowych” na całym świecie. Tylko nie ma ich z czego tworzyć.
W międzyczasie amerykańska komisja do spraw handlu kontraktami terminowymi planuje wprowadzenie ograniczeń co do ilości kontraktów kupowanych przez jednego inwestora. Miałoby to pomóc w ograniczeniu spekulacji na rynkach surowców i tym samym doprowadzić do wolniejszego wzrostu ich cen. W samym grudniu 2010 inwestorzy kupili produkty oparte na surowcach za wartość 2,6 mld USD. W porównaniu do grudnia 2009 obserwujemy wzrost napływu środków na rynki surowcowe o 160%. Taka masa pieniądza musiała znacząco wypchnąć ceny. Oczywiście zyski inwestorów to straty ponoszone przez konsumentów, zarówno tych biednych, jak i bogatych. Bogaci tego nie odczują, a biedni będą głodować jeszcze bardziej. W tym przypadku nawet wskazany byłby krach na rynkach surowców, jednak tutaj nie jest to takie oczywiste. Krachy występują po znacznym wzroście cen niepopartym fundamentalnymi zmianami w gospodarce, natomiast na rynkach żywności zmiany fundamentalne jak najbardziej są widoczne.