Data: 22 kwietnia 2012
Relacje inwestorskie są jedną z tych dziedzin, które Internet praktycznie zdominował. Wyobrażenie sobie komunikacji z jakąkolwiek spółką bez tego medium graniczy obecnie z surrealizmem. Strona internetowa to obecnie najlepszy kanał umożliwiający kontakt. Podmiot, który nie potrafi go wykorzystać do tworzenia relacji z własnymi inwestorami, faktycznie sam spycha się na margines.
Tym bardziej zatem dziwi fakt, że spółki teoretycznie innowacyjne, świeży narybek rynku kapitałowego z NewConnect, zupełnie nie radzą sobie z tym zagadnieniem. Przeważająca większość instytucji gwarantuje co najwyżej niezbędne minimum, na zasadzie spełnienia przykrego obowiązku. Relacja kosztów utraconych korzyści do stosunkowo niewielkich nakładów pracy jest zdecydowanie niekorzystna. A przecież nie trzeba wiele. W artykule postaram się przedstawić wymogi, które przeciętna strona internetowa emitenta powinna spełniać.
Relacje? Jakie relacje?
Wiele przedsiębiorstw na wstępie… wstydzi się przyznać, że jest spółką notowaną na NewConnect. Odrębny dział relacji inwestorskich często bywa co najmniej nieeksponowany, a nierzadko zdarza się, iż jest po prostu schowany. Zmuszenie potencjalnego nabywcy akcji do przekopywania się przez stronę, aby odszukać informacje, przypomina raczej politykę odstraszania miast otwartych dni. Dobrze przygotowana strona musi mieć wydzieloną sekcję dla inwestorów, która jednym kliknięciem pozwoli się zagłębić w świat wyników finansowych i raportów
Szukajcie, a znajdziecie
Istnieje prawny obowiązek zamieszczania na stronie internetowej emitenta odpowiednich dokumentów, takich jak prospekt emisyjny, statut spółki lub raporty bieżące oraz okresowe. Dobrą stronę www od słabej odróżnia łatwość, z jaką poszukiwane informacji można zlokalizować. Setki zakładek rozmieszczonych w chaotyczny sposób mogą zniechęcić nawet największych pasjonatów. Dobry, ergonomiczny układ pozwala zaoszczędzić niepotrzebnej irytacji. Szczególnie dotyczy to raportów bieżących. Spółki prowadzące specyficzną działalność, która wymaga od nich częstych komunikacji z rynkiem, potrafią publikować kilka tego typu raportów w tygodniu. Po latach działalności ich liczba idzie w setki. W takiej sytuacji wartym naśladowania pomysłem jest zmieszczenie na stronie odpowiedniej wyszukiwarki lub filtrów. W ten sposób wyszukanie konkretnego komunikatu zajmuje kilka sekund.
Sól inwestorskiej ziemi
Nie oszukujmy się – większość inwestorów przegląda strony internetowe spółek nie z powodu miłości do aktów prawnych, ale z chęci poznania twardych danych, które pozwolą nabrać wyobrażenia o wartości przedsiębiorstwa. W związku z tym każda spółka zamieszczająca swoje wyniki finansowe bezpośrednio na stronie, nie zaś tylko przy wykorzystaniu sprawozdań, ułatwia inwestorom życie. Naturalnie najbardziej eleganckim sposobem byłoby zamieszczenie danych w postaci pliku arkusza kalkulacyjnego, ale to nadal sporadycznie stosowane rozwiązanie. Natomiast upowszechnia się zwyczaj zamieszczania wielkości finansowych oraz wskaźników ekonomicznych w postaci tabelarycznej, co jest sposobem niewątpliwie najbardziej przejrzystym. Rzadko są to jednak wszystkie dane bilansowe lub z rachunku zysku i strat, preferowane jest umieszczanie najważniejszych pozycji. Przed kilkoma laty była jednak to rzadkość, obecnie natomiast trudno uznać to za nadzwyczajną wartość dodaną. I bardzo dobrze – rynek także najmniejszych podmiotów stopniowo się cywilizuje.
Błyskotki
Wspomnieliśmy już o pewnym standardzie, jak natomiast spółki mogą budować relację w bardziej wysublimowany sposób? Takie „błyskotki” najczęściej przyjmują formę prezentacji, przedstawiających w bardziej przystępnej formie wyniki okresowe lub ważne wydarzenie w spółce, takie jak fuzje i przejęcia. Jest to prosty i dobry sposób komunikacji, który pozwala spółce lepiej się zaprezentować relatywnie niskim kosztem. Z ciekawszych pomysłów należy wyeksponować działy typu „Pytania i odpowiedzi”, które często w dobry sposób przybliżają model biznesowy spółek, szczególnie tych o bardziej wysublimowanych profilach działalności. Każda dodatkowa informacja to sygnał, że spółce „się chce”. Jeśli przy tym wykorzystuje inne formy niż tekstowa, np. wideoczaty, to zaufanie inwestora jest już prawie zdobyte.
Słowo na koniec
Zaprezentowane czynniki naturalnie nie uczynią nagle za słabej biznesowo spółki obiektu fascynacji potencjalnych akcjonariuszy. Jednakże, dbając odpowiednio o swoją stronę internetową, emitent sam tworzy fundament pod swoje dalsze funkcjonowanie na rynku. Jest to może mniej ważne w codziennej pracy, jednak nabiera znaczenia w sytuacjach wyjątkowych, np. przeprowadzania emisji akcji lub obligacji. Spółka, która dotychczas dbała o dobry kontakt na linii firma – inwestorzy, pozyska finansowanie łatwiej i na lepszych warunkach niż podmiot, który stworzył swoją stronę internetową na kolanie i umieścił tam dwa dokumenty na krzyż. Warto o tym pamiętać i przestać traktować najmniejszych akcjonariuszy jak zło konieczne.